R. I. P. 10.2011

Karczma Słupska


Niestety na Sielcach nie ma zbyt wielu atrakcji, jedna z nielicznych, a właściwie może to bardziej jest ciekawostka jak atrakcja, znajduje się na rogu Czerniakowskiej i Gagarina. Należy tu wspomnieć, że kiedyś była to kultowa knajpa na Sielcach i nazywała się "Sielanka". Dokładnie nie wiem kiedy, ale prawdopodobnie w latach siedemdziesiątych "Sielanka" zmieniła nazwę na "Karczma Słupska" zupełnie "ni w 5 ni w 9" uważam, że dalej powinna być to "Sielanka" i trzymać "Czerniakowski" fason.

Pewnie większość pomyśli że to całkiem przyzwoita restauracja.
Nic bardziej mylnego.
Wystrój od czasów PRLu nie zmienił się wewnątrz, obsługa marna - często trzeba długo wyczekiwać na kelnerkę, a nawet z daleka dawać jej do zrozumienia aby podeszła.
Ceny potraw są niezbyt niskie, zato na duży plus przemawia fakt, że piwo ok 7 zł i w dodatku nie jest "z kija", lecz z butelki - kelnerka przynosi butelkę i przy stoliku ją otwiera.
Co do jedzenia to można powiedzieć że jest całkiem w porządku - jest smaczne, porcje są spore. Co prawda dużo pozycji z menu nie testowałem, ale te które zamawiałem były OK. Jako ciekawostę napiszę jak to któregoś razu znajomy zamówił "naleśniki w czekoladzie", a zostały mu podane naleśniki polane sokiem truskawkowym bądź dżemem, kelnerka nie uprzedziła go o tym, gdy zapytał po skonsumowaniu, odpowiedziała że czekolada się skończyła. Mimo to naleśniki były bardzo dobre.
Najciekawsze i chyba śmieszne jest to, że zjeżdżają się do tej Karczmy wycieczki z Polski i ze świata; są występy jakiegoś zespołu ludowego, a w międzyczasie wycieczka objada się tym co przygotowano dla nich na stole. (Dla wycieczek jest przeznaczona druga sala z wielkim stołem) Wystrój w ogóle nie pasuje do takiej "Karczmy" i uważam, że to wstyd dla nas jak te wycieczki przyjeżdżają, ale co zrobić...
Jeszcze jedna ciekawostka, choć pewnie niewiele osób to zadziwi; otóż jedzenie jest podawane na talerzach z logo "Społem"; ciekawe czy zagranicznym gościom również ?
W lokalu słychać zazwyczaj rzężące (bo ciężko to nazwać graniem) radio, zazwyczaj leci "Eska" bądź podobny "gniot". Największym minusem jest fakt, że o godzinie 22:00 lokal jest zamykany, a goście są wypraszani. Około 21:40 wychodzi do domu kucharka, więc po 21:20 raczej są niewielkie szanse coś zamówić, od 21:55 przygaszane są światła - znak że należy się zbierać do wyjścia. W lokalu zazwyczaj jest niewielu gości (nie licząc wycieczek które przyjeżdżają kilka razy w tygodniu) więc najczęściej jest tylko jedna kelnerka. Cały personel jest jak żywcem wzięty z PRL-u, poza kelnerkami. Najlepsza jest szatniarka, zawsze gdy się wchodzi to ma jakiś problem, np. mówi, że jest właśnie wycieczka i że impreza zamknięta... jednak po krótkiej deliberacji udaje się wejść. Czyżby szatniarka była od odstraszania klientów ??? Dużym plusem jest to, że łazienka jest bezpłatna. Mimo wszystko polecam wejść chociaż raz do tego lokalu i potraktować go jako ciekawostkę - relikt poprzedniego ustroju.